piątek, 23 sierpnia 2013

Wiem, że nic nie wiem

Po wakacyjnej przerwie wracam do pisania notek. Dzisiejsza jest zainspirowana artykułem, który pojawił się niedawno w Dzienniku Bałtyckim. Było w nim o młodych ludziach, którzy chcą zmiany w wyznaniu katolickim i w papieżu Franciszku widzą swoją szansę. Jednak nie o tym chcę pisać.

W artykule było także o wiedzy polskich nastolatków na tematy religijne. Oto co mówią badania:
*polska młodzież ma problemy z ustaleniem składu Trójcy Świętej, 26% ankietowanych dołącza do niej Matkę Boską, niektórzy wymieniają w składzie św. Józefa, św. Piotra, a nawet... papieża (serio? ludzie!)
*tylko 47% odpowiedziało, że Jezus jest Bogiem i człowiekiem
*prawie 22% nie zna liczby sakramentów
*80% nie wie, że ewangelistów było czterech.

Czytając ten artykuł śmiałam się z tych wyników, dopóki nie zapytałam siedzącej obok mnie piętnastoletniej kuzynki o skład Trójcy Świętej. Nie potrafiła udzielić mi odpowiedzi. Odpowiedzi na pytania o ewangelistów i sakramenty podała z wielką niepewnością w głosie.

Dlaczego tak jest? Odpowiedź jest prosta - poziom nauki religii w naszych szkołach jest żenujący. Zapewne są szkoły, w których uczy się jej tak, jak się powinno, ale w większości jest z tym słabo. Znam taką szkołę, gdzie ksiądz przychodzi na katechezę, mówi dzieciakom, żeby zajęły się sobą i czyta sobie gazetkę. Byłam świadkiem jak katechetka była wyzywana przez uczniów. Do tego jeszcze dochodzi stosunek do nauki tego przedmiotu. No bo komu się chce tego uczyć?

Nie chodzi tylko o to, że mało kogo to interesuje, ale chodzi o sposób przekazywania wiedzy religijnej. Poza tym, lekcje religii w szkole są bezsensowne. Nie wszyscy są wierzący, nie wszyscy należą do tego samego wyznania, nie wszyscy wierzą w tego samego Boga. Niby szkoła powinna zapewnić tym, którzy nie chodzą na katolicką religię, zajęcia etyki, ale nie wszędzie dzieciaki mają dostęp do takich zajęć. Poza tym, dlaczego katolicyzm ma mieć monopol na nauczanie religii, a innych wrzuca się do jednego wora nazwanego widowiskowo "etyką"? Co więcej, szkoła jest placówką państwową, a nie kościelną, czyż nie? Powinniśmy mieć rozdział państwa od kościoła (pisałam już o tym, kto nie czytał, niech zajrzy >>>KLIK<<<). Religia powinna być nauczana w salkach katechetycznych, które znajdują się przy plebanii czy kościele tak, jak było kiedyś. Rodzice powinni troszczyć się o to, aby dziecko uczęszczało na takie zajęcia, jeśli chcą wychować je w swojej wierze, a księża/katecheci powinni robić wszystko, aby te lekcje były ciekawe i dawały dzieciakom jak najwięcej wiedzy.

W szkołach mogłyby zostać zajęcia o tematyce religijnej, ale takie, które traktują o różnych wierzeniach. Nie każdego to interesuje, ale podstawowe wiadomości przydadzą się każdemu - tak samo, jak każdy uczy się zarówno przedmiotów ścisłych, jak i humanistycznych.

A co Wy o tym wszystkim myślicie? Zapraszam do komentowania!

4 komentarze:

  1. Zajęcia o tematyce religijnej zamiast religii - jestem jak najbardziej za! I w ogóle nie pasuje nawet nazwa przedmiotu "religia", gdyż katolicyzm to tylko jedna z religii a nazwa przedmiotu sugerowałaby, że to właśnie ta religia jest faworyzowana i ważniejsza od pozostałych. A takie zajęcia z "religioznawstwa" byłyby bardzo przydatne nie tylko po to, żeby wiedzieć co nieco o pozostałych wyznaniach do których mogą należeć nasi znajomi ale też właśnie po to, żeby zlikwidować dyskryminację innych religii niż katolicka i wychować w tej świadomości dzieci i młodzież. zresztą wielu katechetów uczących religii jest często przekonanych o wyższości własnej religii, co jest moim zdaniem po prostu niedojrzałe. to tak jakby przekonywać innych ludzi że to Latający Potwór Spaghetti jest jedynym stwórcą, jaki istnieje (swoją drogą czekam na notkę na ten temat :P). Pozdrawiam, Eża.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Zgodziłabym się z Tobą, ale... Nazwa "religia" jest jak najbardziej słuszna, ponieważ ten przedmiot naucza tylko jednej religii. I tak, nazwa przedmiotu sugeruje, że ta religia jest faworyzowana i ważniejsza od pozostałych (jeśli chodzi o nasz kraj). Co do katechetów przekonanych o wyższości własnej religii... to normalne. Każdy wierzący jest przekonany o wyższości swojej religii nad innymi. Nie ma w tym nic niedojrzałego. Niedojrzałe byłoby, gdyby ktoś wmuszał w kogoś swoje poglądy (co jest zauważalne u katechetów).
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Religia do salek przykościelnych! Zdecydowanie tak powinno być. Co do samego zakresu zajęć… Miałam do czynienia z bardzo różnymi nauczycielami. Najczęściej (zwłaszcza w ostatnich latach szkoły) były to katechezy dalekie od ideału. To jakiś film, to jakieś odpytywanie, to próba rozmowy, albo raczej gadanie do ściany, bo ciężko mówić o rozmowie, kiedy ktoś ma swoje zdanie i jest całkowicie zamknięty na cudze. W takim razie, jak to powinno wyglądać? Przekazywanie wiedzy – tak, jest to ważne. Ale nie jakieś recytowanie paciorków, tylko prawdziwe poznawanie Biblii, historii religii, życia Jezusa. Przede wszystkim jednak myślę, że dobrze by było skupić się na zaszczepianiu i rozwijaniu wiary. Tak, żeby te spotkania miały wyraźny wymiar duchowy, nie tylko poznawczy. Nie wiem jak dokładnie miałoby się to odbywać, ale myślę, że są osoby z odpowiednią wiedzą i doświadczeniem, które potrafiłyby to zorganizować.

    A religioznawstwo w szkołach, to dobry pomysł. Oprócz wiedzy, każdy miałby szansę wybrać religię z którą najbardziej się identyfikuje. /Skrzypek z poddasza/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz, fajnie, że wróciłaś do żywych :)
      Nie ma sprawy, mogę się podjąć tego wspaniałego zadania i zrewolucjonizować naukę religii w polskich szkołach. A tak na serio, to przydałoby się nam trochę zmian. Kilka dni po ukazaniu się tej mojej notki, w Wydarzeniach na Polsacie był reportaż o akcji związanej z wprowadzeniem do szkół zajęć etyki. Dzięki temu dowiedziałam się, że etyka nauczana jest w... 5% szkół. Brawo. A jaki jest argument władz KRK? "Należy pamiętać, że zajęcia z etyki nie przygotowują do przyjęcia Komunii Świętej". Brawo po raz drugi.

      Usuń