piątek, 7 czerwca 2013

Proszę mi nie wmuszać zbawienia!

Długo zastanawiałam się czy napisać o tym notkę. Przyznam, że jestem załamana całym tym zamieszaniem, które wynikło ze sprawy, którą za chwilę opiszę. Idąc tym tropem, powinnam pominąć ten temat, żeby nie dokładać drwa do paleniska, ale... chyba nie byłabym sobą, gdybym nie skomentowała tej sprawy.

O co chodzi? O, głośną już, homilię papieża Franciszka, którą wygłosił 22 maja 2013 r. Kazanie odnosiło się do tego oto fragmentu ewangelii:

Apostoł Jan rzekł do Jezusa: «Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami».
Lecz Jezus odrzekł: «Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie.
Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami».
(Mk 9, 38-40)

No i o co ta afera? O to, że ludzie podłapali stwierdzenie, które rzekomo wygłosił papież: według niego wiara w Jezusa Chrystusa nie jest konieczna do zbawienia, potrzebne są tylko dobre uczynki.

Media nagłośniły sprawę, zrobił się wielki "bum!". A czemu? Ponieważ katolicy oburzyli się, że oni - jako ludzie wierzący - nie będą dzielili zbawiennego losu z "jakimiś ateistami". Z kolei ateiści głośno powiedzieli, że nie życzą sobie, aby ktoś im wmawiał, że zostaną zbawieni, bo oni zbawieni być nie chcą (przez to, że w owo zbawienie nie wierzą).

Tymczasem spójrzmy na słowa wygłoszone przez Franciszka:

„Pan nas stworzył na swój obraz i podobieństwo i jesteśmy wizerunkiem Pana – mówił Papież. – To On czyni dobro, a my wszyscy mamy w sercu to przykazanie: czyń dobro, nie czyń zła. Wszyscy. «Ale proszę księdza, on nie jest katolikiem! Nie może czynić dobra!». Owszem, może. Nawet powinien. Nie tyle może, co wręcz musi, bo ma w sobie właśnie to przykazanie! «No, proszę księdza, ale ten to nie jest nawet chrześcijaninem, nie może czynić dobra!». Owszem, może. Ma to czynić. Natomiast takie myślenie zamknięte, że nie da się czynić dobra poza nami, jest murem, który prowadzi do wojny, a nawet do tego, co niektórzy wymyślili w dziejach: do zabijania w imię Boga. A to po prostu jest bluźnierstwo. Mówienie, że można zabijać w imię Boga, jest bluźnierstwem”.
Tymczasem czynienie dobra nie jest kwestią wiary – przypomniał Papież. To rodzaj dokumentu tożsamości, jaki Bóg Stwórca nam wszystkim zostawił, czyniąc nas na swój obraz i podobieństwo.
„Pan odkupił nas wszystkich przez krew Chrystusa – przypomniał Ojciec Święty. – Wszystkich, nie tylko katolików. A czy i ateistów? Tak, również ich. Wszystkich! I ta krew czyni nas dziećmi Bożymi pierwszej kategorii. Zostaliśmy stworzeni jako dzieci na obraz i podobieństwo Boże, a krew Chrystusa odkupiła nas wszystkich. I my wszyscy mamy obowiązek czynienia dobra. I myślę, że to przykazanie czynienia dobra to dobra droga do pokoju. Jeśli my, każdy z osobna, czynimy dobro drugim, spotykamy innych w czynieniu dobra i powolutku tworzymy tę kulturę spotkania, której tak bardzo potrzebujemy. «Ależ proszę księdza, ja jestem niewierzący, jestem ateistą!» Czyń dobro – tam się spotkamy!”.

Przepraszam bardzo, ale gdzie tu jest napisane "ateiści idą do nieba"? Po pierwsze, Jezus wyraźnie powiedział: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we mnie wierzy ma życie wieczne. (J 6, 47), Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. (J 3, 16) Nie mówcie mi, że papież nie zna tych słów. Ale nawet nie o to chodzi, bo... po drugie, Franciszek mówił o tym, że wszyscy zostaliśmy odkupieni przez śmierć Jezusa (bo to prawda, czy Wam się to podoba, czy nie - Jezus umarł za nasz wszystkich, bo wszyscy jesteśmy Dziećmi Bożymi) oraz o tym, że jako istoty stworzone na obraz i podobieństwo Boga, mamy czynić dobro. Papież nie powiedział nic w stylu "zalicz kilka dobrych uczynków i dostaniesz wejściówkę do nieba". To nie jest konkurs w stylu "zbierz 10 kuponów, a dostaniesz zbawiony".

Skąd więc takie oburzenie?  Myślę, że z tego końcowego fragmentu: Czyń dobro - tam się spotkamy! Tyle tylko, że to "tam" nie oznacza w wypowiedzi papieża nieba. Zalecam uważniejsze czytanie: I myślę, że to przykazanie czynienia dobra to dobra droga do pokoju. Jeśli my, każdy z osobna, czynimy dobro drugim, spotykamy innych w czynieniu dobra i powolutku tworzymy tę kulturę spotkania, której tak bardzo potrzebujemy. Papieżowi chodziło o spotkanie w czynieniu dobra, a nie o spotkanie w niebie!

Ok, rozumiem, dziennikarze znaleźli sensację. Katolicy uwielbiają się wywyższać, więc ich reakcja też nie jest zaskakująca. Ateiści poczuli się dotknięci... ok, pomińmy tę kwestię. No ale jak władze Watykanu mogą poprawiać papieża?! Jak w ogóle taka sytuacja jest możliwa? Ok, wynikło nieporozumienie, mogli mu powiedzieć, żeby na następnej homilii wytłumaczył się z tego. Mogli też po prostu zostawić tę sprawę. Ale jak można podważyć słowa Głowy Kościoła?! Nie twierdzę, że papież jest nieomylny (nikt nie jest), ale jest spoko gościem, lubię go i lubię to, co robi. A ci go jeszcze poprawiają... (jakby w ogóle mieli za co poprawiać).

Podsumowując: 1. nauka czytania ze zrozumieniem jest przydatna; 2. łatwo można zrobić z igły widły; 3. coś w organizacji władz Watykanu nie styka.

A co Wy na tę całą sprawę? A może jednak uważacie, że wiara nie jest potrzebna do zbawienia? Zachęcam do komentowania!

24 komentarze:

  1. Ja uważam że najważniejsze jest być dobrym człowiekiem i trzeba w cokolwiek wierzyć by być zbawionym. Zauważ że ateiści nie mają żadnych odgórnych przykazań, zasad życia itp. a jednak zdecydowana większość jest dobrymi KOCHAJĄCYMI ludźmi. Dlaczego i za co mieliby być potępieni? Są dobrymi ludźmi i to jest najważniejsze. Bóg byłby niesprawiedliwym sadystą gdyby zbawiał tylko tych co wierzą w Niego a innych wtrącał do piekła na wieczną rozpacz tylko dlatego że w Niego nie wierzą, pomimo iż całe życie byli dobrymi ludźmi. Taki "bóg" nie zasługiwał by na miano Ojca tylko sadystę najgorszego rodzaju.
    Według mnie zdanie że wiara jest potrzebna do zbawienia jest kolejnymi mitem oraz czasem straszakiem przed wiecznym potępieniem i samodzielnym myśleniem. Tutaj zgodzę się z papieżem Franciszkiem że WSZYSCY są dziećmi Boga niezależnie od wiary, koloru skóry, narodowości itd. Ba...ja uważam że nawet zwierzęta, rośliny i wszystkie ŻYWE istoty są dziećmi Boga i również posiadają dusze.
    Na zakończenie daję linka do filmiku o takim "bogu" który zbawia tylko wiernych (bardziej w sposób humorystyczny):
    http://www.youtube.com/watch?v=LlrQ4WGulXo

    Pozdrawiam serdecznie :-)
    Pawlo 2/4

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz! :)
      Nie twierdzę, że ateiści są źli. Nie można dzielić ludzi na wierzący = dobry, ateista = zły. Jednak Bóg wymaga od człowieka, aby ten Go wielbił. Oczywiście, formą wielbienia są dobre uczynki, ale wiara jest niezbędna do zbawienia. Dlaczego niby Bóg miałby zbawiać ludzi, którzy mieli Go całe życie w dupie? To, że są dobrymi ludźmi to dla nich plus, ale potrzebne jest także coś takiego jak "kult". Wiara bez uczynków jest martwa, tak, ale także uczynki bez wiary nie są pełnią.
      Bóg jest miłosierny - daje szanse przez całe życie. Ale Bóg jest też sprawiedliwy, a my dostaliśmy zasady, których musimy się trzymać.
      Poza tym, przecież ateiści NIE CHCĄ zbawienia, bo w nie nie wierzą. No to kolejny raz się pytam - po co im je dawać?
      A ten filmik - byłby dobry, gdyby był trafny. Zarzuty są dobre, ale odpowiedzi Boga są bezsensowne i nie pasują do wierzeń (jak np. "To ja napisałem Biblię"). Byłoby śmiesznie, gdyby było prawdziwie. Ale i tak dzięki za link ;)
      Ja również pozdrawiam, cieszę się, że czytasz! :)

      Usuń
  2. Dzięki za odpowiedź :D :)
    A co z takimi ludźmi którzy od małego zostali wychowani jako ateiści oraz byli nimi całe życie jednak też byli dobrymi ludźmi? Oni też zostaną potępieni tylko dlatego że nie wierzyli? Jeśli tak wygląda "sprawiedliwość" Boga to taki "bóg" niewiele różni się od mściwych, zawistnych bogów starożytnych mitów i wierzeń. Według mnie taki bóg który zbawia tylko tych w co niego wierzą i czczą go a innych potępia niezależnie od tego jakimi ludźmi byli nie tylko nie zasługuje na miano dobrego miłosiernego Ojca, ale również na jakikolwiek czczenie i wielbienie go.
    Ateiści nie chcą zbawienia, ale również nie chcą potępienia. Nikt nie chce cierpieć wiecznie. Część z nich właśnie dlatego odeszła z kościoła ponieważ nie mogli pogodzić tego "niby miłosierdzia" boga.
    Ja również się cieszę że Ty się cieszysz :-). Wymieniając się poglądami możemy trochę szerzej spojrzeć na rzeczywistość i dowiedzieć się czegoś więcej :-)
    Pozdrawiam serdecznie :)
    Pawlo 2/4

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli ktoś został wychowany w niewierze i nie ma kontaktów z wiarą, nie zna się na tym, nie ma możliwości wierzenia, bądź wierzy w coś innego tylko dlatego, że urodził się tu, a nie gdzie indziej, to nie otrzyma "wielkiej chłosty" (Łk 12, 48). Natomiast jeśli ktoś świadomie odchodzi od czczenia Boga, to już inna sprawa.
      Ja Bogiem nie jestem i nie wiem jak On sobie to poukłada, ale na pewno będzie inaczej patrzył na ludzi dobrych niewierzących i złych niewierzących.
      Nie rozumiem dlaczego odmawiasz Bogu zasłużonej czci. Powiedz mi PO CHOLERĘ ma zbawiać ludzi, którzy tego nie chcą? Nie słyszałeś nigdy o wolnej woli? Oni WYBRALI potępienie. I nie możesz powiedzieć, że nie chcą potępienia, bo w nie nie wierzą. Ale jednak je wybrali.

      Usuń
  3. No cóż...nasze poglądy na temat Boga znacznie się różnią. Według mnie nie ma czegoś takiego jak WIECZNE potępienie. Taki bóg nie zasługiwał by na miano Ojca. To był jeden z moich powodów odejścia z kościoła katolickiego. Ja teoretycznie według katolicyzmu jestem w chwili obecnej potępiony na wieki, ale ja nie chcę być potępiony i "bóg" musiałby mnie siłą wcisnąć do piekła na wieczne tortury. Także Ci Oni w tym ja nie wybraliśmy potępienia tylko Nam próbuje się to wmawiać. Nikt o zdrowych zmysłach nie chce być potępiony. Ja nadal wierzę w Boga, ale mam inne poglądy, nie uznaje wiecznego potępienia bo nikt nie jest tak zły aby nie mógł się poprawić. NIKT!
    Według mnie wieczne potępienie jest bardzo często straszakiem dla ludzi by nie próbowali nawet odejść, myśleć inaczej. W mojej ocenie to kościół wymyślił wieczne potępienie by na siłę przytrzymać tych którzy próbują odejść itp. zaś reszta za bardzo się nad tym nie zastanawia ponieważ ich wiara często jest płytka, ale też nie zawsze jednak dla mnie idea wiecznego potępienia była nie do zaakceptowania. Ja nadal wierzę w Boga i kocham Go, ale po swojemu i żaden ksiądz kościoła katolickiego albo kapłani innych religii nie wmówią mi że świadomie wybrałem wieczne potępienie. Według mnie to jest wielka manipulacja i pranie mózgu większości religii światowych aby trzymać swoich niesfornych wiernych (tych którzy określone wątpliwości) w swoich kręgach. Oczywiście w większości dogmatów/poglądów kościoła jak i innych religii jest jak najbardziej w porządku. Uczą miłości, wzajemnego szacunku i to jest jak najbardziej na miejscu. Jednak w niektórych kwestiach granice są przekraczane no i ja właśnie tego się zaczepiłem i dlatego moje poglądy są takie a nie inne.
    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za dyskusję :D :)
    Pawlo 2/4

    OdpowiedzUsuń
  4. Ok, już mi napisałeś, że Twój komentarz nie jest skierowany do mnie, wiec pominę odpowiedzi w stylu "nie jestem katolikiem" i "moja wiara nie jest płytka".
    Nikt z ludzi nie każe Ci wierzyć w Boga w ten czy inny sposób. I dlaczego wrzucasz się do jednego worka z ateistami, skoro wierzysz w Boga?
    Chodziło mi o wybór potępienia, poprzez niewierzenie w nie. To, że nie wierzysz w istnienie seryjnych morderców nie znaczy, że jesteś od nich bezpieczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Nie wrzucam się do jednego worka z ateistami tylko odpowiadam w temacie podając swoje poglądy.
      2. Gdzie ja napisałem że nie wierzę w seryjnych morderców? Wiem jaki jest świat i jacy są ludzie. Wyobraź sobie że w mojej rodzinie jest osoba która przyczyniła się do śmierci wielu osób. W pewnym sensie skrzywdziła i mnie. Uważam że te osoby będą ukarane, ale nie będą potępione na wieki pomimo tego co zrobiły. Powtórzę raz jeszcze - nikt nie jest tak zły aby nie mógł się poprawić. Pozdrawiam
      Pawlo 2/4

      Usuń
    2. "Także Ci Oni w tym ja nie wybraliśmy potępienia tylko Nam próbuje się to wmawiać." - o to mi chodziło z wrzucaniem się do jednego worka z ateistami. A zdanie o seryjnych mordercach było metaforą, mającą Ci służyć jako przykład, nie odnosiło się do Twojej wiary w ich istnienie. Oczywiście, zgadzam się w 100% - nikt nie jest tak zły, aby nie mógł się poprawić. I na tę poprawę mamy całe życie. A potem - game over.

      Usuń
    3. Napisałem trochę za mało jasno...mój błąd. ;).Ja uważam że można poprawić się i po śmierci, aczkolwiek z tym też różnie bywa. Źli ludzie idą do miejsc i istot podobnych sobie na tak długo aż zrozumieją w jakim położeniu się znajdują. To może trwać tysiące lat. Dla większego wyjaśnienia dam pewny przykład:
      http://www.eksel.user.icpnet.pl/opowiadania/smierc_kliniczna/
      Jest to relacja człowieka ze śmierci klinicznej. Był on ateistą i też przede wszystkim egoistą, materialistą itd. Do końca życia taki był i się nie poprawił. A jednak w trakcie tego doświadczenia uzyskał szansę poprawy. Jakbyś chciała to poczytać to życzę miłej lektury
      Pozdrawiam :)
      Pawlo 2/4

      Usuń
    4. To Twoje zdanie. Ja natomiast uważam, że czas naszego życia jest jedynym czasem na poprawę.
      Dzięki za link! Jednak ten profesor przeżył śmierć kliniczną, czyli szansę poprawy uzyskał za życia, a to wcale nie kłóci się z moimi poglądami.
      Ja również pozdrawiam! Zrobiła nam się niezła dyskusja ;)

      Usuń
  5. Każde ma swoje zdanie ;) i czasami ostra dyskusja pozwala głębiej na to wszystko spojrzeć i dowiedzieć się przy okazji czegoś nowego. Zarówno jedna jak i druga a może i trzecia strona (W końcu nie tylko ja czytam tego bloga ^^). Tutaj na zakończenie mogę dodać że niezależnie od tego w co się wierzy, lub nie wierzy powinno się być dobrym człowiekiem, nie krzywdzić bliźnich dzięki czemu nie tylko mówiąc kolokwialnie ma się plusy u Boga, ale również atmosfera między ludźmi jest przyjazna i miła.
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne notki :)
    Pawlo 2/4

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że tym Twoim wspaniałym zakończeniem możemy już definitywnie zakończyć dyskusję ;) Najważniejsza jest miłość i tutaj nie ma o co się spierać.
    Cieszę się, że sobie popisaliśmy. Właśnie po to stworzyłam tego bloga - żeby rozmawiać z ludźmi :)
    Ja również pozdrawiam i mam nadzieję, że moje kolejne notki również będziesz komentował :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Moim zdaniem wiara nie jest potrzebna do zbawienia, jednakże opóźnia ten proces, gdyż niewierzący czyniący dobre uczynki za brak wiary mogą dostać jakąś formę pokuty np. jako dusza tułająca się po Ziemi bądź pokutująca w Czyśćcu, a zbawiona dopiero po pewnym czasie.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz!
      Po co niewierzący miałby otrzymać nagrodę? No i jeszcze jedna sprawa - czyściec nie istnieje, to miejsce totalnie kłóci się z całą ideą chrześcijaństwa.
      Ja również pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. W takim razie niewierzący o dobrym sercu mógłby pokutować w ramach pierwszej opcji, na Ziemi. :)A nagroda byłaby za dobre uczynki, karą za niewiarę byłaby właśnie ta pokuta, tułaczka trwająca wiele lat, z dala od Raju i w samotności.

      Usuń
    3. To też nie trzyma się kupy. Nie ma czegoś takiego jak pokuta po śmierci, bo wtedy ofiara Chrystusa byłaby bezsensowna.
      I znów zadaję to pytanie: PO CHOLERĘ ateista miałby zostać zbawiony skoro nie uznaje zbawienia i odrzuca je? Bóg przecież nie weźmie nikogo na siłę.

      Usuń
  8. Sypniewska ciśnie Watykanowi, katolikom i ateistom na raz:p

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja nadal nie rozumiem, dlaczego ma być WIECZNIE potepiony, skoro był dobrym człowiekiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po co mu zbawienie, skoro w nie nie wierzy i się go wyrzeka?

      Usuń
    2. A jakaś 'nagroda' mu się nie należy? ;)

      Usuń
    3. Należy się i zapewne ją otrzyma. Ale nagrodę też trzeba CHCIEĆ przyjąć.

      Usuń
  10. Czy dobry, ale niewierzący człowiek będzie wsadzony do jednego worka z wspomnianymi gwałcicielami, mordercami, pedofilami- którzy wierzyli a co gorsza mogli być nawet kapłanami. Przez strach przed bogiem zaczęli żałować za swoje grzechy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale po co niewierzącemu zbawienie? Wiem, że to może wyglądać jak wielka niesprawiedliwość ze strony Boga, ale jeżeli ktoś świadomie odchodzi od Niego, to niby dlaczego ma otrzymać nagrodę?

      Usuń