piątek, 30 sierpnia 2013

Trochę o żałobie

Z racji, że ostatnio jest to bliski mi temat, w dzisiejszej notce postanowiłam zająć się żałobą - co, jak i gdzie w trzech religiach: judaizmie, islamie i chrześcijaństwie.

Zacznijmy od najkrótszego opisu - islam. Po śmierci muzułmanina jego bliskich obowiązuje trzydniowa żałoba, podczas której nie mogą nosić ozdobnych ubrań, ani biżuterii, powinni poświęcać czas rozmyślaniom, a kobiety nie mogą się malować. Po trzech dniach żałoba dobiega końca. Chyba, że jesteś wdową. Wdowy obowiązuje idda czyli okres oczekiwania trwający 4 miesiące i 10 dni (chyba, że kobieta jest w ciąży - wtedy jej okres trwa aż do chwili, kiedy urodzi dziecko). W tym czasie:
*nie może się wyprowadzić z domu, w którym mieszkała z mężem;
*nie może opuszczać domu, chyba że jest to konieczne (pójście do lekarza, zrobienie potrzebnych zakupów), jeśli ktoś może zrobić za nią coś, przez co musiałaby wyjść z domu, to wtedy owa kobieta musi pozwolić się wyręczyć;
*nie może nosić ubrania, które ją upiększa, obojętnie w jaki kolor się ubiera, byleby nie wyglądała atrakcyjnie;
*nie może nosić biżuterii;
*nie może używać perfum;
*nie może nakładać makijażu.

W judaizmie wygląda to następująco: Gdy krewny dowiaduje się o śmierci bliskiej osoby, pierwszym wyrazem jego bólu jest rozdarcie szat na sercu (gdy zmarłym jest rodzic), lub na piersiach po prawej stronie (gdy inny krewny). Rozdarcia te określa się nazwą keriyah. Potem następuje aninut. Jest to okres przygotowywania pogrzebu. Po pogrzebie bliscy krewni, sąsiedzi lub przyjaciele przygotowują pierwszy posiłek dla żałobników, se'udat havra'ah. Składa się on z jajek i chleba. To posiłek przeznaczony jedynie dla żałobników, goście w nim nie uczestniczą. Od tego momentu można składać kondolencje. Kolejnym etapem jest sziwa. Jest obchodzona przez rodziców, dzieci, małżonków i rodzeństwo zmarłego. Zaczyna się w dniu pogrzebu i trwa do poranka siódmego dnia po pochówku. Żałobnicy siedzą na niskich krzesłach, lub bezpośrednio na ziemi, nie zakładają butów, nie golą się, nie obcinają włosów, nie używają kosmetyków, nie pracują, rezygnują z rzeczy, które sprawiają przyjemność lub dają zadowolenie, jak np. kąpiel, seks, czyste ubranie, studiowanie Tory (za wyjątkiem fragmentów związanych z żałobą lub cierpieniem). Potem następuje szloszim. Trwa 30 dni. W tym czasie żałobnicy nie uczestniczą w zabawach, przyjęciach, nie golą się, nie obcinają włosów i nie słuchają muzyki. Ostatnią formalną częścią żałoby jest avelut, który obchodzi się tylko po śmierci rodziców. Okres ten trwa dwanaście miesięcy od pogrzebu. Żałobnicy nadal rezygnują z zabaw, spotkań towarzyskich, teatru i koncertów. Ponadto, przez jedenaście miesięcy od momentu pogrzebu, syn odmawia każdego dnia Kadisz (formuła liturgiczna w języku aramejskim, wysławiająca Imię Boże, wyrażająca poddanie się Jego woli oraz wzywająca rychłego nadejścia królestwa Bożego)

A jak to wygląda w chrześcijaństwie? Przyznam, że informacje na ten temat było mi znaleźć najtrudniej. Niby jestem chrześcijanką i powinnam wiedzieć takie rzeczy, ale wychowałam się w Kościele Katolickim, a wiecie jakie mam podejście do zwyczajów tego wyznania. Ale cóż, natrafiłam tylko na katolickie źródła (jeśli ktoś zna jakieś źródła odnoszące się do innych wyznań chrześcijańskich, to proszę o udostępnienie). Katolicy swój okres żałobny argumentują tym, że "Jezus zapłakał nad Łazarzem". I dlatego powszechny smutek i rozpacz jest oznaką żałobnika. Ale mnie to nie bardzo pasuje... Chrześcijanie wierzą w zmartwychwstanie i życie wieczne. Wierzą też, że po śmierci człowiek ma szansę spotkać Boga. Dlaczego więc się smucić? Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem przeciwko żałobie, noszeniu czarnych ubrań (tudzież opaski na ramieniu lub wstążeczki przypiętej na piersi), odmawianiu zabaw. Jestem przeciwna temu, że żałoba ma zasady, których należy się trzymać.

I to dotyczy wszystkich wyznań, jednak chrześcijaństwa najbardziej. Czyż Jezus nie powiedział, że przeżywać mamy w swoim wnętrzu, a nie na pokaz? Po co więc w Kościele Katolickim przyjmuje się, że żałoba po rodzicach i współmałżonkach trwa rok, po dziadkach – pół roku, po rodzeństwie – do 4 miesięcy, – po ciotce, stryju lub wuju ­– 3 miesiące? Żałobę powinien nosić ten kto chce i ile chce.

Szukając informacji o chrześcijańskiej żałobie natrafiłam na internetową dyskusję na temat żałoby wśród członków Kościoła Zielonoświątkowego. Parsknęłam śmiechem, kiedy przeczytałam komentarze takie jak "To sekta, która miesza ludziom w głowach! oni w ogóle się nie smucą po śmierci!" albo "Jak tak można? Żadnej żałoby, nic! To już sąsiedzi i znajomi bardziej się smucili!" a także "Zero szacunku dla zmarłego! To okropna sekta!".

Eee... taaaak. Czy naprawdę muszą to komentować?

Na koniec jeszcze taka mała opowiastka: Siostra mojej babci postanowiła nosić żałobę po śmierci mojego dziadka. Jej sąsiadka oburzyła się na tę wiadomość. No tak, bo przecież żałoba jest zarezerwowana tylko dla wybranych i tylko przez ustalony okres czasu.

A co Wy myślicie na ten temat? Zapraszam do komentowania!

piątek, 23 sierpnia 2013

Wiem, że nic nie wiem

Po wakacyjnej przerwie wracam do pisania notek. Dzisiejsza jest zainspirowana artykułem, który pojawił się niedawno w Dzienniku Bałtyckim. Było w nim o młodych ludziach, którzy chcą zmiany w wyznaniu katolickim i w papieżu Franciszku widzą swoją szansę. Jednak nie o tym chcę pisać.

W artykule było także o wiedzy polskich nastolatków na tematy religijne. Oto co mówią badania:
*polska młodzież ma problemy z ustaleniem składu Trójcy Świętej, 26% ankietowanych dołącza do niej Matkę Boską, niektórzy wymieniają w składzie św. Józefa, św. Piotra, a nawet... papieża (serio? ludzie!)
*tylko 47% odpowiedziało, że Jezus jest Bogiem i człowiekiem
*prawie 22% nie zna liczby sakramentów
*80% nie wie, że ewangelistów było czterech.

Czytając ten artykuł śmiałam się z tych wyników, dopóki nie zapytałam siedzącej obok mnie piętnastoletniej kuzynki o skład Trójcy Świętej. Nie potrafiła udzielić mi odpowiedzi. Odpowiedzi na pytania o ewangelistów i sakramenty podała z wielką niepewnością w głosie.

Dlaczego tak jest? Odpowiedź jest prosta - poziom nauki religii w naszych szkołach jest żenujący. Zapewne są szkoły, w których uczy się jej tak, jak się powinno, ale w większości jest z tym słabo. Znam taką szkołę, gdzie ksiądz przychodzi na katechezę, mówi dzieciakom, żeby zajęły się sobą i czyta sobie gazetkę. Byłam świadkiem jak katechetka była wyzywana przez uczniów. Do tego jeszcze dochodzi stosunek do nauki tego przedmiotu. No bo komu się chce tego uczyć?

Nie chodzi tylko o to, że mało kogo to interesuje, ale chodzi o sposób przekazywania wiedzy religijnej. Poza tym, lekcje religii w szkole są bezsensowne. Nie wszyscy są wierzący, nie wszyscy należą do tego samego wyznania, nie wszyscy wierzą w tego samego Boga. Niby szkoła powinna zapewnić tym, którzy nie chodzą na katolicką religię, zajęcia etyki, ale nie wszędzie dzieciaki mają dostęp do takich zajęć. Poza tym, dlaczego katolicyzm ma mieć monopol na nauczanie religii, a innych wrzuca się do jednego wora nazwanego widowiskowo "etyką"? Co więcej, szkoła jest placówką państwową, a nie kościelną, czyż nie? Powinniśmy mieć rozdział państwa od kościoła (pisałam już o tym, kto nie czytał, niech zajrzy >>>KLIK<<<). Religia powinna być nauczana w salkach katechetycznych, które znajdują się przy plebanii czy kościele tak, jak było kiedyś. Rodzice powinni troszczyć się o to, aby dziecko uczęszczało na takie zajęcia, jeśli chcą wychować je w swojej wierze, a księża/katecheci powinni robić wszystko, aby te lekcje były ciekawe i dawały dzieciakom jak najwięcej wiedzy.

W szkołach mogłyby zostać zajęcia o tematyce religijnej, ale takie, które traktują o różnych wierzeniach. Nie każdego to interesuje, ale podstawowe wiadomości przydadzą się każdemu - tak samo, jak każdy uczy się zarówno przedmiotów ścisłych, jak i humanistycznych.

A co Wy o tym wszystkim myślicie? Zapraszam do komentowania!