czwartek, 25 października 2012

Maria z Magdali

Czyli Maria Magdalena :) Jej życiorys jest o tyle ciekawy, że nie wiemy kim tak naprawdę była. Nowy Testament wspomina o niej dwanaście razy. Czy była tylko towarzyszką Jezusa, jedną z apostołów? Czy może kimś więcej, o czym krąży wiele teorii spiskowych? Przekonajmy się ;)

Maria była tą, z której Jezus wypędził siedem duchów, o czym wspomina Łukasz w swojej ewangelii:

"A było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet, które uwolnił od złych duchów i od słabości: Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów" (Łk 8; 1-2)

Uczestniczyła także w drodze krzyżowej Jezusa, była przy składaniu Jego ciała do grobu, oraz była pierwszą osobą, która ujrzała Go po zmartwychwstaniu i jako pierwsza dostała polecenie głoszenia Dobrej Nowiny.

Przez bardzo długi czas była utożsamiana z Marią z Betanii, siostrą Marty i Łazarza, którą z kolei przypisuje się do grzesznicy z Ewangelii wg św. Łukasza, która namaściła Jezusowi stopy.

"A oto kobieta, która prowadziła życie grzeszne, dowiedziawszy się, że jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku, i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego nogi i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem" (Łk 7, 37-38)

Jednak są to trzy zupełnie różne osoby. W VI w. papież Grzegorz I Wielki twierdził, że "kobieta, którą Łukasz nazywa grzesznicą a Jan Marią, to ta sama osoba, z której, według Marka, Jezus wypędził złe duchy". W XVI w. francuski humanista Jacques Lefèvre d'Étaples wygłosił opinię mówiącą, że należy rozróżnić trzy Marie występujące w Nowym Testamencie. Opierał się na zdaniu Erazma z Rotterdamu. Kościół sprzeciwił się takim twierdzeniom i pod groźbą uznania Lefèvre'a za heretyka, zmusił go do wyrzeczenia się swoich poglądów.

 Teraz trochę teorii spiskowych ;) Niektórzy twierdzą, że Maria Magdalena była kochanką lub żoną Jezusa, że nosiła w sobie Jego dziecko lub nazywają ją Świętym Grallem. Powołują się na ewangelie gnostyckie. Cały świat dowiedział się o tych historiach związanych z Marią, za sprawą Dana Browna i jego książki "Kod da Vinci". Dla wszystkich zafascynowanych twórczością tego pana - Brown popełnił wiele błędów, przedstawiając swoją teorię. Napisał po prostu książkę, która zarobiła na sensacji, którą podburzały władze Kościoła (uważam, że zakazywanie czytania jakiejkolwiek książki, jest bezsensownym posunięciem władz Kościoła i najzwyczajniej mnie śmieszy). Może Was zmartwię, ale nawet ewangelie gnostyckie nie mówią o tym, że Maria Magdalena była żoną Jezusa. Jeżeli chcecie, możecie poczytać o tym >>>TUTAJ<<<. (nie chcę kopiować czyiś słów, dlatego po prostu podaję Wam link).

Co ja myślę o całej tej sprawie? A czy to naprawdę ma jakiekolwiek znaczenie, czy Maria była żoną Jezusa? Czy informacja o dziecku Jezusa zmieni coś w mojej wierze? Odpowiedź brzmi: nie. Nie chcę spekulować. Nie wykluczam miłości jaka wynikła pomiędzy Jezusem a Marią. Byłoby to dziwne, że trzydziestoletni mężczyzna jest samotny. Ale nie zapominajmy, że nawet Ci, którzy nie uważali Jezusa za Mesjasza, utożsamiali go z prorokiem. Porównując do tego innego proroka z tamtych czasów - nikt nie stara się wcisnąć żony Janowi Chrzcicielowi, prawda? ;)

Możliwe, że Maria Magdalena kochała Jezusa. Nie tylko jako Boga, ale również jako człowieka. I co z tego? Ktoś jej tego zabrania? Ważne, że przy Nim była, nawet podczas Jego męki. Nie zapominajmy, że większość uczniów Jezusa, opuściła Go w tym momencie. Dlatego Maria Magdalena stawiana jest za apostolski wzór. Powinniśmy zajmować się jej wiarą, nie jej uczuciami, do kogokolwiek by je kierowała.

A co Wy myślicie na temat Marii Magdaleny? Jest Wam obojętna, czy może fascynuje Was ta postać? Co uważacie na temat jej związku z Jezusem? Zapraszam do komentowania ;)

czwartek, 18 października 2012

Dziecię imieniem Jezus

Czy zastanawialiście się kiedyś jak wyglądało dzieciństwo Jezusa? Kanoniczne ewangelie nie mówią o nim zbyt wiele. Wydarzenia jakie ukazują, to: narodziny Jezusa, obrzezanie, ofiarowanie w świątyni, ucieczka Świętej Rodziny do Egiptu oraz pobyt dwunastoletniego Jezusa w Jerozolimie. Tak naprawdę znamy tylko dorosłego, trzydziestolatka. Czy ciekawi Was jaki Jezus był zanim zaczął nauczać?

Odpowiedzi na to pytanie mogą udzielić apokryfy, tzw. "ewangelie dzieciństwa". Są to:
-Protoewangelia Jakuba
-Ewangelia Pseudo-Mateusza
-Księga o dzieciństwie Zbawiciela
-Cykl o Trzech Magach
-Ewangelia Dzieciństwa Tomasza
-Ewangelia Dzieciństwa Arabska
-Ewangelia Dzieciństwa Ormiańska
-Ewangelia Dzieciństwa Łacińska

Możecie wierzyć w napisane w nich słowa lub nie. Przedstawione w nich wydarzenia nie są, moim zdaniem, potrzebne do wiary. Tu raczej chodzi o zaspokojenie ciekawości. Jaki był Jezus, zanim świat poznał Go jako Mesjasza?

Otóż był bardzo utalentowanym i nieposłusznym dzieckiem. Obraz Jezusa przedstawiony w apokryfach odbiega od znanego nam wizerunku Chrystusa. Znamy Go jako spokojnego i ugodowego mężczyznę, który nie lubił obnosić się ze swoimi cudami. Jednak mały Jezus był zupełnie inny.

Po pierwsze, był niesamowitą istotą o niezwykłych zdolnościach. W legendzie o Trzech Magach znajdziemy takie informacje o narodzinach Jezusa:

"Dziecko chwalebne otworzyło swe usta i rzekło do nas z miłością swej obfitej i czułej łaskawości: - Pokój wam, wtajemniczeni w moje ukryte tajemnice, synowie Wschodu Światła Najwyższego, bowiem wy i wasi ojcowie zasłużyliście na to, by ujrzeć pierwotne, wieczne Światło (...)Wysłuchawszy z lękiem i drżeniem tych wszystkich wypowiedzianych pochwał, padliśmy na ziemię jak martwi. Wtedy Chłopiec, Dziecko Światła, wyciągnął swą mocarną prawicę i położył ją na nas. Dodał nam otuchy mówiąc: - O, moi wtajemniczeni. Nie lękajcie się, bowiem wszystko, coście widzieli i słyszeli od początku po dziś dzień, to czym zadziwiliście się, a także to, o czym jeszcze usłyszycie, Mnie nie przerasta, jest tylko potężniejsze od was, bowiem ubrani jesteście w wątłe ciało." Natomiast w Ewangelii Pseudo-Mateusza możemy przeczytać taką opowieść, z czasów ucieczki Świętej Rodziny do Egiptu: "Kiedy przybyli do pewnej jaskini i chcieli w niej odpocząć, Maryja zeszła z osiołka i osiadła trzymając na kolanach Jezusa. (...) Nagle z groty wyszło wiele smoków, na których widok dzieci zaczęły krzyczeć ze strachu. Wtedy Pan, który nie skończył jeszcze dwu lat, zsunąwszy się z kolan matki, stanął przed smokami, one zaś oddały Mu hołd i odeszły. (...) Podobnie lwy i lamparty z czcią padały przed Jezusem i towarzyszyły Mu na pustyni. (...) Swoją uległość okazywały pochyleniem głowy, a gotowość usługiwania zaznaczały merdaniem ogonem."   W Ewangelii Tomasza możemy przeczytać, że Jezus nijak miał się do zasad swoich przodków: "Gdy Jezus był dzieckiem, bawił się koło brodu na strumyku. Sprawił, że woda wypływała z niego do kałuży, aby stać się czystą. Następnie wyciągnął z naczynia miękką glinę i ukształtował z niej dwanaście ptaszków. Był to dzień szabatu i wiele dzieci bawiło się z nim. Pewien Żyd ujrzał, jak on to robił wraz z dziećmi. Podszedł więc do Józefa, jego ojca, i oskarżył Jezusa w słowach: - Zrobił błoto i ukształtował z niego ptaszki w dzień szabatu, w który nie wolno tego czynić. Przyszedł Józef i zgromił Jezusa słowami: - Dlaczego w dzień szabatu robisz to, czego nie godzi się czynić? Skoro Jezus usłyszał te słowa, klasnął w dłonie i sprawił, że ptaszki odleciały i zawołał do nich: - Nuże, latajcie i pamiętajcie o mnie, wy, które żyjecie. I ptaszki uleciały ćwierkając."  A także o tym, że nie był zbyt pokojowo nastawiony: 
"Innym razem Jezus szedł ze swym ojcem i jakieś dziecko biegnąc uderzyło go w ramię. I natychmiast dziecko padło martwe. Zaś ci, którzy widzieli, co się stało, zawołali mówiąc: - Skąd jest to dziecko, bo wszystko co mówi, natychmiast się wypełnia? A rodzice zmarłego dziecka przyszli do Józefa i rzekli do niego: - Nie możesz mieszkać z nami w tej wiosce z takim dzieckiem, albo raczej naucz je błogosławić, a nie przeklinać." 
  Takim opowieści jest wiele. Bez trudu znajdziecie je w internecie. Nie będę ich tu więcej, ponieważ nie chcę, aby ta notka stała się tylko zbiorem cytatów ;) Mam nadzieję, że zachęciłam Was do dalszych poszukiwań i zainteresowałam Was tym tematem. Moim zdaniem nie jest to sprawa wiary, tylko czystej ciekawości i pragnienia zdobycia jakieś nowej wiedzy. Przecież możecie potraktować te apokryfy jako dobrą książkę fantastyczną ;)  
 

czwartek, 11 października 2012

Dzień święty święcić?

Ostatnio rozmawiałam z moimi znajomymi o uczęszczaniu na niedzielne Msze Św. Oni uważali, że jest to niepotrzebne, że wystarczy sama wiara w Boga, nie trzeba chodzić do kościoła i "męczyć się" przez tę godzinę. Zamiast tego można zrobić coś innego, a poza tym, Bóg jest wszędzie, więc po co chodzić do jakiegoś budynku, żeby Go spotkać?

Ja uważam, że niedzielna Msza Św. jest czymś bardzo ważnym. Dlaczego? To postaram się przedstawić w dzisiejszej notce.

1. Trzecie przykazanie nakazuje nam święcić dzień święty. Według kosmogonicznej wersji stworzenia świata, Bóg tworzył go sześć dni, by w siódmym odpoczywać. My także mamy sześć dni pracować, by siódmy dzień poświęcić Bogu. Jak wiemy, Żydzi świętują w sobotę? Dlaczego chrześcijanie robią to w niedzielę? Ponieważ "kościół katolicki przeniósł świętość z soboty na niedzielę" (tak mówi Katechizm Kościoła Rzymsko-Katolickiego; jeżeli chcecie poczytać więcej o tym, który dzień powinien być świętem, zajrzyjcie >>>TU<<<).

2. To dobry sposób na oddanie czci Bogu. Nakaz świętości dnia siódmego nie wyjaśnia dlaczego mamy chodzić do kościoła. Jednak jest to dobry sposób na oddanie się Bogu. Żyjemy w szybkim świecie, jesteśmy ciągle zabiegani... Warto poświęcić Bogu chociaż tę godzinkę. Oczywiście, powinno się o wiele więcej, ale taka godzina (a gdzieniegdzie msze są aż trzygodzinne!) jest już jakimś początkiem.

3. Przyjęcie ciała i krwi Chrystusa. Starożytni Rzymianie nazywali chrześcijan kanibalami - w końcu spożywamy ciało i krew Jezusa ;) Taka możliwość pojawia się tylko na Mszy Św. Jezus ustanowił sakrament Eucharystii podczas ostatniej wieczerzy. Powinniśmy uszanować Jego nakazy ;)

4. Można wysłuchać Słowa Bożego. Bądźmy szczerzy - nie każdy czyta Biblię sam z siebie. Msza Św. jest okazją do zapoznania się z Pismem Św. Do tego dostajemy komentarz w postaci kazania (szkoda, że czasem ten komentarz jest źle podany).

Oczywiście niedzielne świętowanie nie powinno się kończyć na "odpykaniu" Mszy i powrocie do domu. Powinno się rozmawiać o usłyszanych fragmentach Biblii, poświęcić trochę więcej czasu na modlitwę, dać Bogu ten dzień w całości. Niedziela to dzień dla nas i dla Boga. Mamy wolny dzień, aby spokojnie z Nim porozmawiać. Bo On naprawdę tego chce. W końcu jesteśmy Jego dziećmi ;)

A jakie jest Wasze zdanie? Czy jesteście przekonani do niedzielnych Mszy Św.? Zapraszam do komentowania! :)

czwartek, 4 października 2012

"...kto wstąpił w związek mał­żeński, za­biega o sprawy tego świata..."

Dzisiejszy temat został mi zaproponowany przez jednego z czytelników. Chciałabym poruszyć sprawę celibatu u osób duchownych. Jest to sprzeczna kwestia. Występowanie celibatu zależy od wyznania.

Na początek trochę historii.

Celibat jest wymagany od osób wyświęconych (niektórych diakonów, prezbiterów, biskupów) w rycie rzymskim od XI-XII wieku i ma związek z reformą kościelną papieża Kaliksta II, w Polsce obowiązujący od 1197. Początkowo był jednak domeną zakonów, w których składa się ślubowanie czystości.

Przez wiele wieków następowało wiele zmian w pojmowaniu celibatu. Na początku nie był przymusem, później żony mogli mieć tylko ci duchowni, którzy zastrzegli sobie to prawo przed przyjęciem święceń. W międzyczasie pojawiła się opcja: "żona, ale bez uprawiania seksu". W końcu zabroniono nawet mieszkania z kobietą, chyba, że była matką, siostrą lub jakąś ciotką. 

Jak sprawa ma się dzisiaj? Kościół katolicki nakazuje celibat. Chyba, że są to Kościoły katolickie wschodnie - tam on nie obowiązuje (chyba, że biskupów, gdyż oni są wybierani z pośród mnichów). Taka sama sytuacja co w wschodnich Kościołach katolickich, obowiązuje w Cerkwi prawosławnej. Kościoły protestanckie, starokatolickie i Kościół anglikański zniosły celibat. 

Oczywiście tam, gdzie celibat nie jest nakazany, można go sobie dobrowolnie "nałożyć".

W buddyzmie i hinduizmie również spotkamy się z celibatem.

Ale skupmy się na Kościołach będących częścią chrześcijaństwa. Skąd wziął się celibat? Duchowni twierdzą, że jest to w Biblii.

Pisze o tym św. Paweł w Pierwszym liście do Koryntian. A dlaczego? Ponieważ..

„Czło­wiek bez­żenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przy­po­dobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek mał­żeński, za­biega o sprawy tego świata, o to, jak by się przy­po­dobać żonie” (1Kr 7, 32-34)

Ok, ok, wszystko pięknie... Tylko dlaczego mamy słuchać św. Pawła? Był tylko apostołem. No to obrońcy celibatu mają jeszcze asa w rękawie - cytat słów Jezusa.

„Bo są nie­zdatni do mał­żeń­stwa, którzy z łona matki ta­kimi się uro­dzili; i są nie­zdatni do mał­żeń­stwa, któ­rych lu­dzie ta­kimi uczy­nili; a są także bez­żenni, którzy ze względu na kró­le­stwo nie­bie­skie sami zo­stali bez­żenni. Kto może pojąć, niech poj­muje!” (Mt 19, 12)

To ja chyba nie pojmuję. Czy Jezus mówi tutaj, że duchowni nie mogą mieć żony? Mówi tylko o tych, którzy nie mają żony bo "Bóg tak chciał". Do tego zdaniem Joachima Gnilki i Uty Ranke-Heinemann, określenie "bezżenni" jest błędne. Uważają oni, że właściwe tłumaczenie to "kastraci", "eunuchy" bądź "trzebieńcy".

Sprawa ma się inaczej, jeśli chodzi o zakonników. Oni powinni zachowywać celibat. Sensem pójścia do zakonu jest oddanie siebie Bogu, poświęcenie Mu całego swojego życia. Jeżeli chodzi o księży - ich posługa bardziej przypomina pracę. Czemu rodzina miałaby w tym przeszkadzać? Wiele wyznań zezwala duchownym na posiadanie rodziny. Czy przez to gorzej służą Bogu?

A Wy, pojmujecie słowa Jezusa? I co myślicie na temat celibatu? Zapraszam do dyskusji w komentarzach! :) A czytelniczce dziękuję za temat do notki! Mam nadzieję, że zaspokoiłam Twoją ciekawość ;)