Czyli Maria Magdalena :) Jej życiorys jest o tyle ciekawy, że nie wiemy kim tak naprawdę była. Nowy Testament wspomina o niej dwanaście razy. Czy była tylko towarzyszką Jezusa, jedną z apostołów? Czy może kimś więcej, o czym krąży wiele teorii spiskowych? Przekonajmy się ;)
Maria była tą, z której Jezus wypędził siedem duchów, o czym wspomina Łukasz w swojej ewangelii:
"A było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet, które uwolnił od złych duchów i od słabości: Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów" (Łk 8; 1-2)
Uczestniczyła także w drodze krzyżowej Jezusa, była przy składaniu Jego ciała do grobu, oraz była pierwszą osobą, która ujrzała Go po zmartwychwstaniu i jako pierwsza dostała polecenie głoszenia Dobrej Nowiny.
Przez bardzo długi czas była utożsamiana z Marią z Betanii, siostrą Marty i Łazarza, którą z kolei przypisuje się do grzesznicy z Ewangelii wg św. Łukasza, która namaściła Jezusowi stopy.
"A oto kobieta, która prowadziła życie grzeszne, dowiedziawszy się, że jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku, i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego nogi i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem" (Łk 7, 37-38)
Jednak są to trzy zupełnie różne osoby. W VI w. papież Grzegorz I Wielki twierdził, że "kobieta, którą Łukasz nazywa grzesznicą a Jan Marią, to ta sama osoba, z której, według Marka, Jezus wypędził złe duchy". W XVI w. francuski humanista Jacques Lefèvre d'Étaples wygłosił opinię mówiącą, że należy rozróżnić trzy Marie występujące w Nowym Testamencie. Opierał się na zdaniu Erazma z Rotterdamu. Kościół sprzeciwił się takim twierdzeniom i pod groźbą uznania Lefèvre'a za heretyka, zmusił go do wyrzeczenia się swoich poglądów.
Teraz trochę teorii spiskowych ;) Niektórzy twierdzą, że Maria Magdalena była kochanką lub żoną Jezusa, że nosiła w sobie Jego dziecko lub nazywają ją Świętym Grallem. Powołują się na ewangelie gnostyckie. Cały świat dowiedział się o tych historiach związanych z Marią, za sprawą Dana Browna i jego książki "Kod da Vinci". Dla wszystkich zafascynowanych twórczością tego pana - Brown popełnił wiele błędów, przedstawiając swoją teorię. Napisał po prostu książkę, która zarobiła na sensacji, którą podburzały władze Kościoła (uważam, że zakazywanie czytania jakiejkolwiek książki, jest bezsensownym posunięciem władz Kościoła i najzwyczajniej mnie śmieszy). Może Was zmartwię, ale nawet ewangelie gnostyckie nie mówią o tym, że Maria Magdalena była żoną Jezusa. Jeżeli chcecie, możecie poczytać o tym >>>TUTAJ<<<. (nie chcę kopiować czyiś słów, dlatego po prostu podaję Wam link).
Co ja myślę o całej tej sprawie? A czy to naprawdę ma jakiekolwiek znaczenie, czy Maria była żoną Jezusa? Czy informacja o dziecku Jezusa zmieni coś w mojej wierze? Odpowiedź brzmi: nie. Nie chcę spekulować. Nie wykluczam miłości jaka wynikła pomiędzy Jezusem a Marią. Byłoby to dziwne, że trzydziestoletni mężczyzna jest samotny. Ale nie zapominajmy, że nawet Ci, którzy nie uważali Jezusa za Mesjasza, utożsamiali go z prorokiem. Porównując do tego innego proroka z tamtych czasów - nikt nie stara się wcisnąć żony Janowi Chrzcicielowi, prawda? ;)
Możliwe, że Maria Magdalena kochała Jezusa. Nie tylko jako Boga, ale również jako człowieka. I co z tego? Ktoś jej tego zabrania? Ważne, że przy Nim była, nawet podczas Jego męki. Nie zapominajmy, że większość uczniów Jezusa, opuściła Go w tym momencie. Dlatego Maria Magdalena stawiana jest za apostolski wzór. Powinniśmy zajmować się jej wiarą, nie jej uczuciami, do kogokolwiek by je kierowała.
A co Wy myślicie na temat Marii Magdaleny? Jest Wam obojętna, czy może fascynuje Was ta postać? Co uważacie na temat jej związku z Jezusem? Zapraszam do komentowania ;)
czwartek, 25 października 2012
czwartek, 18 października 2012
Dziecię imieniem Jezus
Czy zastanawialiście się kiedyś jak wyglądało dzieciństwo Jezusa? Kanoniczne ewangelie nie mówią o nim zbyt wiele. Wydarzenia jakie ukazują, to: narodziny Jezusa, obrzezanie, ofiarowanie w świątyni, ucieczka Świętej Rodziny do Egiptu oraz pobyt dwunastoletniego Jezusa w Jerozolimie. Tak naprawdę znamy tylko dorosłego, trzydziestolatka. Czy ciekawi Was jaki Jezus był zanim zaczął nauczać?
Odpowiedzi na to pytanie mogą udzielić apokryfy, tzw. "ewangelie dzieciństwa". Są to:
-Protoewangelia Jakuba
-Ewangelia Pseudo-Mateusza
-Księga o dzieciństwie Zbawiciela
-Cykl o Trzech Magach
-Ewangelia Dzieciństwa Tomasza
-Ewangelia Dzieciństwa Arabska
-Ewangelia Dzieciństwa Ormiańska
-Ewangelia Dzieciństwa Łacińska
Możecie wierzyć w napisane w nich słowa lub nie. Przedstawione w nich wydarzenia nie są, moim zdaniem, potrzebne do wiary. Tu raczej chodzi o zaspokojenie ciekawości. Jaki był Jezus, zanim świat poznał Go jako Mesjasza?
Otóż był bardzo utalentowanym i nieposłusznym dzieckiem. Obraz Jezusa przedstawiony w apokryfach odbiega od znanego nam wizerunku Chrystusa. Znamy Go jako spokojnego i ugodowego mężczyznę, który nie lubił obnosić się ze swoimi cudami. Jednak mały Jezus był zupełnie inny.
Po pierwsze, był niesamowitą istotą o niezwykłych zdolnościach. W legendzie o Trzech Magach znajdziemy takie informacje o narodzinach Jezusa:
"Dziecko chwalebne otworzyło swe usta i rzekło do nas z miłością swej obfitej i czułej łaskawości: - Pokój wam, wtajemniczeni w moje ukryte tajemnice, synowie Wschodu Światła Najwyższego, bowiem wy i wasi ojcowie zasłużyliście na to, by ujrzeć pierwotne, wieczne Światło (...)Wysłuchawszy z lękiem i drżeniem tych wszystkich wypowiedzianych pochwał, padliśmy na ziemię jak martwi. Wtedy Chłopiec, Dziecko Światła, wyciągnął swą mocarną prawicę i położył ją na nas. Dodał nam otuchy mówiąc: - O, moi wtajemniczeni. Nie lękajcie się, bowiem wszystko, coście widzieli i słyszeli od początku po dziś dzień, to czym zadziwiliście się, a także to, o czym jeszcze usłyszycie, Mnie nie przerasta, jest tylko potężniejsze od was, bowiem ubrani jesteście w wątłe ciało." Natomiast w Ewangelii Pseudo-Mateusza możemy przeczytać taką opowieść, z czasów ucieczki Świętej Rodziny do Egiptu: "Kiedy przybyli do pewnej jaskini i chcieli w niej odpocząć, Maryja zeszła z osiołka i osiadła trzymając na kolanach Jezusa. (...) Nagle z groty wyszło wiele smoków, na których widok dzieci zaczęły krzyczeć ze strachu. Wtedy Pan, który nie skończył jeszcze dwu lat, zsunąwszy się z kolan matki, stanął przed smokami, one zaś oddały Mu hołd i odeszły. (...) Podobnie lwy i lamparty z czcią padały przed Jezusem i towarzyszyły Mu na pustyni. (...) Swoją uległość okazywały pochyleniem głowy, a gotowość usługiwania zaznaczały merdaniem ogonem." W Ewangelii Tomasza możemy przeczytać, że Jezus nijak miał się do zasad swoich przodków: "Gdy Jezus był dzieckiem, bawił się koło brodu na strumyku. Sprawił, że woda wypływała z niego do kałuży, aby stać się czystą. Następnie wyciągnął z naczynia miękką glinę i ukształtował z niej dwanaście ptaszków. Był to dzień szabatu i wiele dzieci bawiło się z nim. Pewien Żyd ujrzał, jak on to robił wraz z dziećmi. Podszedł więc do Józefa, jego ojca, i oskarżył Jezusa w słowach: - Zrobił błoto i ukształtował z niego ptaszki w dzień szabatu, w który nie wolno tego czynić. Przyszedł Józef i zgromił Jezusa słowami: - Dlaczego w dzień szabatu robisz to, czego nie godzi się czynić? Skoro Jezus usłyszał te słowa, klasnął w dłonie i sprawił, że ptaszki odleciały i zawołał do nich: - Nuże, latajcie i pamiętajcie o mnie, wy, które żyjecie. I ptaszki uleciały ćwierkając." A także o tym, że nie był zbyt pokojowo nastawiony:
"Innym razem Jezus szedł ze swym ojcem i jakieś dziecko biegnąc uderzyło go w ramię. I natychmiast dziecko padło martwe. Zaś ci, którzy widzieli, co się stało, zawołali mówiąc: - Skąd jest to dziecko, bo wszystko co mówi, natychmiast się wypełnia? A rodzice zmarłego dziecka przyszli do Józefa i rzekli do niego: - Nie możesz mieszkać z nami w tej wiosce z takim dzieckiem, albo raczej naucz je błogosławić, a nie przeklinać." Takim opowieści jest wiele. Bez trudu znajdziecie je w internecie. Nie będę ich tu więcej, ponieważ nie chcę, aby ta notka stała się tylko zbiorem cytatów ;) Mam nadzieję, że zachęciłam Was do dalszych poszukiwań i zainteresowałam Was tym tematem. Moim zdaniem nie jest to sprawa wiary, tylko czystej ciekawości i pragnienia zdobycia jakieś nowej wiedzy. Przecież możecie potraktować te apokryfy jako dobrą książkę fantastyczną ;)
Odpowiedzi na to pytanie mogą udzielić apokryfy, tzw. "ewangelie dzieciństwa". Są to:
-Protoewangelia Jakuba
-Ewangelia Pseudo-Mateusza
-Księga o dzieciństwie Zbawiciela
-Cykl o Trzech Magach
-Ewangelia Dzieciństwa Tomasza
-Ewangelia Dzieciństwa Arabska
-Ewangelia Dzieciństwa Ormiańska
-Ewangelia Dzieciństwa Łacińska
Możecie wierzyć w napisane w nich słowa lub nie. Przedstawione w nich wydarzenia nie są, moim zdaniem, potrzebne do wiary. Tu raczej chodzi o zaspokojenie ciekawości. Jaki był Jezus, zanim świat poznał Go jako Mesjasza?
Otóż był bardzo utalentowanym i nieposłusznym dzieckiem. Obraz Jezusa przedstawiony w apokryfach odbiega od znanego nam wizerunku Chrystusa. Znamy Go jako spokojnego i ugodowego mężczyznę, który nie lubił obnosić się ze swoimi cudami. Jednak mały Jezus był zupełnie inny.
Po pierwsze, był niesamowitą istotą o niezwykłych zdolnościach. W legendzie o Trzech Magach znajdziemy takie informacje o narodzinach Jezusa:
"Dziecko chwalebne otworzyło swe usta i rzekło do nas z miłością swej obfitej i czułej łaskawości: - Pokój wam, wtajemniczeni w moje ukryte tajemnice, synowie Wschodu Światła Najwyższego, bowiem wy i wasi ojcowie zasłużyliście na to, by ujrzeć pierwotne, wieczne Światło (...)Wysłuchawszy z lękiem i drżeniem tych wszystkich wypowiedzianych pochwał, padliśmy na ziemię jak martwi. Wtedy Chłopiec, Dziecko Światła, wyciągnął swą mocarną prawicę i położył ją na nas. Dodał nam otuchy mówiąc: - O, moi wtajemniczeni. Nie lękajcie się, bowiem wszystko, coście widzieli i słyszeli od początku po dziś dzień, to czym zadziwiliście się, a także to, o czym jeszcze usłyszycie, Mnie nie przerasta, jest tylko potężniejsze od was, bowiem ubrani jesteście w wątłe ciało." Natomiast w Ewangelii Pseudo-Mateusza możemy przeczytać taką opowieść, z czasów ucieczki Świętej Rodziny do Egiptu: "Kiedy przybyli do pewnej jaskini i chcieli w niej odpocząć, Maryja zeszła z osiołka i osiadła trzymając na kolanach Jezusa. (...) Nagle z groty wyszło wiele smoków, na których widok dzieci zaczęły krzyczeć ze strachu. Wtedy Pan, który nie skończył jeszcze dwu lat, zsunąwszy się z kolan matki, stanął przed smokami, one zaś oddały Mu hołd i odeszły. (...) Podobnie lwy i lamparty z czcią padały przed Jezusem i towarzyszyły Mu na pustyni. (...) Swoją uległość okazywały pochyleniem głowy, a gotowość usługiwania zaznaczały merdaniem ogonem." W Ewangelii Tomasza możemy przeczytać, że Jezus nijak miał się do zasad swoich przodków: "Gdy Jezus był dzieckiem, bawił się koło brodu na strumyku. Sprawił, że woda wypływała z niego do kałuży, aby stać się czystą. Następnie wyciągnął z naczynia miękką glinę i ukształtował z niej dwanaście ptaszków. Był to dzień szabatu i wiele dzieci bawiło się z nim. Pewien Żyd ujrzał, jak on to robił wraz z dziećmi. Podszedł więc do Józefa, jego ojca, i oskarżył Jezusa w słowach: - Zrobił błoto i ukształtował z niego ptaszki w dzień szabatu, w który nie wolno tego czynić. Przyszedł Józef i zgromił Jezusa słowami: - Dlaczego w dzień szabatu robisz to, czego nie godzi się czynić? Skoro Jezus usłyszał te słowa, klasnął w dłonie i sprawił, że ptaszki odleciały i zawołał do nich: - Nuże, latajcie i pamiętajcie o mnie, wy, które żyjecie. I ptaszki uleciały ćwierkając." A także o tym, że nie był zbyt pokojowo nastawiony:
"Innym razem Jezus szedł ze swym ojcem i jakieś dziecko biegnąc uderzyło go w ramię. I natychmiast dziecko padło martwe. Zaś ci, którzy widzieli, co się stało, zawołali mówiąc: - Skąd jest to dziecko, bo wszystko co mówi, natychmiast się wypełnia? A rodzice zmarłego dziecka przyszli do Józefa i rzekli do niego: - Nie możesz mieszkać z nami w tej wiosce z takim dzieckiem, albo raczej naucz je błogosławić, a nie przeklinać." Takim opowieści jest wiele. Bez trudu znajdziecie je w internecie. Nie będę ich tu więcej, ponieważ nie chcę, aby ta notka stała się tylko zbiorem cytatów ;) Mam nadzieję, że zachęciłam Was do dalszych poszukiwań i zainteresowałam Was tym tematem. Moim zdaniem nie jest to sprawa wiary, tylko czystej ciekawości i pragnienia zdobycia jakieś nowej wiedzy. Przecież możecie potraktować te apokryfy jako dobrą książkę fantastyczną ;)
czwartek, 11 października 2012
Dzień święty święcić?
Ostatnio rozmawiałam z moimi znajomymi o uczęszczaniu na niedzielne Msze Św. Oni uważali, że jest to niepotrzebne, że wystarczy sama wiara w Boga, nie trzeba chodzić do kościoła i "męczyć się" przez tę godzinę. Zamiast tego można zrobić coś innego, a poza tym, Bóg jest wszędzie, więc po co chodzić do jakiegoś budynku, żeby Go spotkać?
Ja uważam, że niedzielna Msza Św. jest czymś bardzo ważnym. Dlaczego? To postaram się przedstawić w dzisiejszej notce.
1. Trzecie przykazanie nakazuje nam święcić dzień święty. Według kosmogonicznej wersji stworzenia świata, Bóg tworzył go sześć dni, by w siódmym odpoczywać. My także mamy sześć dni pracować, by siódmy dzień poświęcić Bogu. Jak wiemy, Żydzi świętują w sobotę? Dlaczego chrześcijanie robią to w niedzielę? Ponieważ "kościół katolicki przeniósł świętość z soboty na niedzielę" (tak mówi Katechizm Kościoła Rzymsko-Katolickiego; jeżeli chcecie poczytać więcej o tym, który dzień powinien być świętem, zajrzyjcie >>>TU<<<).
2. To dobry sposób na oddanie czci Bogu. Nakaz świętości dnia siódmego nie wyjaśnia dlaczego mamy chodzić do kościoła. Jednak jest to dobry sposób na oddanie się Bogu. Żyjemy w szybkim świecie, jesteśmy ciągle zabiegani... Warto poświęcić Bogu chociaż tę godzinkę. Oczywiście, powinno się o wiele więcej, ale taka godzina (a gdzieniegdzie msze są aż trzygodzinne!) jest już jakimś początkiem.
3. Przyjęcie ciała i krwi Chrystusa. Starożytni Rzymianie nazywali chrześcijan kanibalami - w końcu spożywamy ciało i krew Jezusa ;) Taka możliwość pojawia się tylko na Mszy Św. Jezus ustanowił sakrament Eucharystii podczas ostatniej wieczerzy. Powinniśmy uszanować Jego nakazy ;)
4. Można wysłuchać Słowa Bożego. Bądźmy szczerzy - nie każdy czyta Biblię sam z siebie. Msza Św. jest okazją do zapoznania się z Pismem Św. Do tego dostajemy komentarz w postaci kazania (szkoda, że czasem ten komentarz jest źle podany).
Oczywiście niedzielne świętowanie nie powinno się kończyć na "odpykaniu" Mszy i powrocie do domu. Powinno się rozmawiać o usłyszanych fragmentach Biblii, poświęcić trochę więcej czasu na modlitwę, dać Bogu ten dzień w całości. Niedziela to dzień dla nas i dla Boga. Mamy wolny dzień, aby spokojnie z Nim porozmawiać. Bo On naprawdę tego chce. W końcu jesteśmy Jego dziećmi ;)
A jakie jest Wasze zdanie? Czy jesteście przekonani do niedzielnych Mszy Św.? Zapraszam do komentowania! :)
Ja uważam, że niedzielna Msza Św. jest czymś bardzo ważnym. Dlaczego? To postaram się przedstawić w dzisiejszej notce.
1. Trzecie przykazanie nakazuje nam święcić dzień święty. Według kosmogonicznej wersji stworzenia świata, Bóg tworzył go sześć dni, by w siódmym odpoczywać. My także mamy sześć dni pracować, by siódmy dzień poświęcić Bogu. Jak wiemy, Żydzi świętują w sobotę? Dlaczego chrześcijanie robią to w niedzielę? Ponieważ "kościół katolicki przeniósł świętość z soboty na niedzielę" (tak mówi Katechizm Kościoła Rzymsko-Katolickiego; jeżeli chcecie poczytać więcej o tym, który dzień powinien być świętem, zajrzyjcie >>>TU<<<).
2. To dobry sposób na oddanie czci Bogu. Nakaz świętości dnia siódmego nie wyjaśnia dlaczego mamy chodzić do kościoła. Jednak jest to dobry sposób na oddanie się Bogu. Żyjemy w szybkim świecie, jesteśmy ciągle zabiegani... Warto poświęcić Bogu chociaż tę godzinkę. Oczywiście, powinno się o wiele więcej, ale taka godzina (a gdzieniegdzie msze są aż trzygodzinne!) jest już jakimś początkiem.
3. Przyjęcie ciała i krwi Chrystusa. Starożytni Rzymianie nazywali chrześcijan kanibalami - w końcu spożywamy ciało i krew Jezusa ;) Taka możliwość pojawia się tylko na Mszy Św. Jezus ustanowił sakrament Eucharystii podczas ostatniej wieczerzy. Powinniśmy uszanować Jego nakazy ;)
4. Można wysłuchać Słowa Bożego. Bądźmy szczerzy - nie każdy czyta Biblię sam z siebie. Msza Św. jest okazją do zapoznania się z Pismem Św. Do tego dostajemy komentarz w postaci kazania (szkoda, że czasem ten komentarz jest źle podany).
Oczywiście niedzielne świętowanie nie powinno się kończyć na "odpykaniu" Mszy i powrocie do domu. Powinno się rozmawiać o usłyszanych fragmentach Biblii, poświęcić trochę więcej czasu na modlitwę, dać Bogu ten dzień w całości. Niedziela to dzień dla nas i dla Boga. Mamy wolny dzień, aby spokojnie z Nim porozmawiać. Bo On naprawdę tego chce. W końcu jesteśmy Jego dziećmi ;)
A jakie jest Wasze zdanie? Czy jesteście przekonani do niedzielnych Mszy Św.? Zapraszam do komentowania! :)
czwartek, 4 października 2012
"...kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy tego świata..."
Dzisiejszy temat został mi zaproponowany przez jednego z czytelników. Chciałabym poruszyć sprawę celibatu u osób duchownych. Jest to sprzeczna kwestia. Występowanie celibatu zależy od wyznania.
Na początek trochę historii.
Celibat jest wymagany od osób wyświęconych (niektórych diakonów, prezbiterów, biskupów) w rycie rzymskim od XI-XII wieku i ma związek z reformą kościelną papieża Kaliksta II, w Polsce obowiązujący od 1197. Początkowo był jednak domeną zakonów, w których składa się ślubowanie czystości.
Przez wiele wieków następowało wiele zmian w pojmowaniu celibatu. Na początku nie był przymusem, później żony mogli mieć tylko ci duchowni, którzy zastrzegli sobie to prawo przed przyjęciem święceń. W międzyczasie pojawiła się opcja: "żona, ale bez uprawiania seksu". W końcu zabroniono nawet mieszkania z kobietą, chyba, że była matką, siostrą lub jakąś ciotką.
Jak sprawa ma się dzisiaj? Kościół katolicki nakazuje celibat. Chyba, że są to Kościoły katolickie wschodnie - tam on nie obowiązuje (chyba, że biskupów, gdyż oni są wybierani z pośród mnichów). Taka sama sytuacja co w wschodnich Kościołach katolickich, obowiązuje w Cerkwi prawosławnej. Kościoły protestanckie, starokatolickie i Kościół anglikański zniosły celibat.
Oczywiście tam, gdzie celibat nie jest nakazany, można go sobie dobrowolnie "nałożyć".
W buddyzmie i hinduizmie również spotkamy się z celibatem.
Ale skupmy się na Kościołach będących częścią chrześcijaństwa. Skąd wziął się celibat? Duchowni twierdzą, że jest to w Biblii.
Pisze o tym św. Paweł w Pierwszym liście do Koryntian. A dlaczego? Ponieważ..
„Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy tego świata, o to, jak by się przypodobać żonie” (1Kr 7, 32-34)
Ok, ok, wszystko pięknie... Tylko dlaczego mamy słuchać św. Pawła? Był tylko apostołem. No to obrońcy celibatu mają jeszcze asa w rękawie - cytat słów Jezusa.
„Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są także bezżenni, którzy ze względu na królestwo niebieskie sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!” (Mt 19, 12)
To ja chyba nie pojmuję. Czy Jezus mówi tutaj, że duchowni nie mogą mieć żony? Mówi tylko o tych, którzy nie mają żony bo "Bóg tak chciał". Do tego zdaniem Joachima Gnilki i Uty Ranke-Heinemann, określenie "bezżenni" jest błędne. Uważają oni, że właściwe tłumaczenie to "kastraci", "eunuchy" bądź "trzebieńcy".
Sprawa ma się inaczej, jeśli chodzi o zakonników. Oni powinni zachowywać celibat. Sensem pójścia do zakonu jest oddanie siebie Bogu, poświęcenie Mu całego swojego życia. Jeżeli chodzi o księży - ich posługa bardziej przypomina pracę. Czemu rodzina miałaby w tym przeszkadzać? Wiele wyznań zezwala duchownym na posiadanie rodziny. Czy przez to gorzej służą Bogu?
A Wy, pojmujecie słowa Jezusa? I co myślicie na temat celibatu? Zapraszam do dyskusji w komentarzach! :) A czytelniczce dziękuję za temat do notki! Mam nadzieję, że zaspokoiłam Twoją ciekawość ;)
Na początek trochę historii.
Celibat jest wymagany od osób wyświęconych (niektórych diakonów, prezbiterów, biskupów) w rycie rzymskim od XI-XII wieku i ma związek z reformą kościelną papieża Kaliksta II, w Polsce obowiązujący od 1197. Początkowo był jednak domeną zakonów, w których składa się ślubowanie czystości.
Przez wiele wieków następowało wiele zmian w pojmowaniu celibatu. Na początku nie był przymusem, później żony mogli mieć tylko ci duchowni, którzy zastrzegli sobie to prawo przed przyjęciem święceń. W międzyczasie pojawiła się opcja: "żona, ale bez uprawiania seksu". W końcu zabroniono nawet mieszkania z kobietą, chyba, że była matką, siostrą lub jakąś ciotką.
Jak sprawa ma się dzisiaj? Kościół katolicki nakazuje celibat. Chyba, że są to Kościoły katolickie wschodnie - tam on nie obowiązuje (chyba, że biskupów, gdyż oni są wybierani z pośród mnichów). Taka sama sytuacja co w wschodnich Kościołach katolickich, obowiązuje w Cerkwi prawosławnej. Kościoły protestanckie, starokatolickie i Kościół anglikański zniosły celibat.
Oczywiście tam, gdzie celibat nie jest nakazany, można go sobie dobrowolnie "nałożyć".
W buddyzmie i hinduizmie również spotkamy się z celibatem.
Ale skupmy się na Kościołach będących częścią chrześcijaństwa. Skąd wziął się celibat? Duchowni twierdzą, że jest to w Biblii.
Pisze o tym św. Paweł w Pierwszym liście do Koryntian. A dlaczego? Ponieważ..
„Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy tego świata, o to, jak by się przypodobać żonie” (1Kr 7, 32-34)
Ok, ok, wszystko pięknie... Tylko dlaczego mamy słuchać św. Pawła? Był tylko apostołem. No to obrońcy celibatu mają jeszcze asa w rękawie - cytat słów Jezusa.
„Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są także bezżenni, którzy ze względu na królestwo niebieskie sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!” (Mt 19, 12)
To ja chyba nie pojmuję. Czy Jezus mówi tutaj, że duchowni nie mogą mieć żony? Mówi tylko o tych, którzy nie mają żony bo "Bóg tak chciał". Do tego zdaniem Joachima Gnilki i Uty Ranke-Heinemann, określenie "bezżenni" jest błędne. Uważają oni, że właściwe tłumaczenie to "kastraci", "eunuchy" bądź "trzebieńcy".
Sprawa ma się inaczej, jeśli chodzi o zakonników. Oni powinni zachowywać celibat. Sensem pójścia do zakonu jest oddanie siebie Bogu, poświęcenie Mu całego swojego życia. Jeżeli chodzi o księży - ich posługa bardziej przypomina pracę. Czemu rodzina miałaby w tym przeszkadzać? Wiele wyznań zezwala duchownym na posiadanie rodziny. Czy przez to gorzej służą Bogu?
A Wy, pojmujecie słowa Jezusa? I co myślicie na temat celibatu? Zapraszam do dyskusji w komentarzach! :) A czytelniczce dziękuję za temat do notki! Mam nadzieję, że zaspokoiłam Twoją ciekawość ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)