czwartek, 20 września 2012

Wierzę

Temat dzisiejszej notki został wymyślony przez jednego z czytelników. Dziś postaram się odpowiedzieć na pytanie: Kim dla mnie jest osoba wierząca i czym się charakteryzuje?

Nadrzędną cechą jest sama wiara w Boga. I naprawdę nie musi to być "mój Bóg". Uważam, że jest tylko jeden, a każda religia to po prostu inne spojrzenie na Niego. Ja też patrzę na Niego inaczej, niż inni. Powstałe religie mają po prostu wielu zwolenników. Ale o tym postaram się napisać w innej notce ;)

Podsumowując - osoba wierząca po prostu wierzy w istnienie Boga. Jakkolwiek by Go nazwała. Ale czy to wszystko? Czy to wystarczy do powiedzenia "jestem wierzący"? Cóż... ja uważam, że nie. Moim zdaniem nie wystarczy tylko wierzyć. To tak, jakby powiedzieć "Ok, ktoś musi tym kierować, więc wierzę w Boga, ale ja sobie i On sobie". Do wiary należy dodać jeszcze jeden składnik - nazywamy go kultem.

W starożytnej Grecji ateistą nie nazywano osoby niewierzącej, ale tej, która nie sprawuje kultu. Właśnie za to skazano na śmierć Sokratesa.

Bardzo często spotykam się z określeniem "wierzący niepraktykujący". Otóż uważam, że nie ma czegoś takiego. Jeśli wierzysz, to spełniasz wymogi Boga, stosujesz się do Jego zasad. Biorąc pod uwagę moją religię, Bóg nakazał "dzień święty święcić" i tak też robię. Rozmawiam z Nim, staram się nie łamać przykazań, czytam Pismo Św., szukam informacji na jego temat... Bez praktyki nie ma wiary. Wiara powinna przepełniać człowieka. Bóg właśnie tego chce. Powtarzam - tu nie ma "ja sobie i Bóg sobie".

W zależności od religii, istnieją różne formy kultu. Muzułmanie modlą się pięć razy dziennie, wyznawcy judaizmu świętują w szabat, chrześcijanie przyjmują chrzest, w buddyzmie kult nie gra znaczącej roli, ponieważ każda osoba prywatnie decyduje jaką  przybierze on formę - ale trzeba medytować i zachowywać podstawowe zasady etyczne; w hinduizmie składa się ofiary m. in. z kwiatów i owoców. Wszędzie są jakieś zasady, których należy przestrzegać. Dopiero wtedy można nazwać się osobą wierzącą.

Wiara to nieustanne poszukiwanie Boga. To tak jak z miłością do ukochanej osoby - codziennie zakochuje się w niej od nowa. Boga również to dotyczy. Ale wiadomo, że miłość nie polega tylko na braniu. Trzeba również dawać. Dlatego kult jest taki ważny.

Zapraszam też do poczytania co św. Jakub mówił na ten temat:

"Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy sama wiara zdoła go zbawić? Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: „Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta”, a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała, to na co się to przyda?
Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie. Ale może ktoś powiedzieć: Ty masz wiarę, a ja spełniam uczynki. Pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, to ja ci pokażę wiarę ze swoich uczynków. Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz, lecz także i złe duchy wierzą i drżą." (Jk 2, 14-18)


Dzisiejsza notka krótka, ale zapraszam do dyskusji - może dzięki Wam da się coś jeszcze rozwinąć ;) Łukaszu, mam nadzieję, że zaspokoiłam Twoją ciekawość. Dziękuję za temat, liczę na Twoją wypowiedź ;)

8 komentarzy:

  1. Czy można wierzyć i nie praktykować? Można, tylko po co? Jest to wiara martwa. Trochę tak jak z rozwijaniem swoich pasji - można zatrzymać się w jakimś punkcie, przestać zdobywać nowe informacje i... Prędzej czy później przestaniemy pamiętać o tym, na czym twierdziliśmy, że nam zależy. Myślę, że taka bierna postawa jest skazana na porażkę. Ciężko wierzyć w Boga, którego nie chce się poznać. Wiara bez modlitwy? - Przyjaźń bez rozmów? Nie da się. Chociaż chyba jeszcze gorsze jest praktykowanie bez wiary. Albo demonstrowanie swojej 'chrześcijańskiej' postawy w życiu codziennym. Najbardziej denerwują mnie paląco-pijąco-przeklinające zgromadzenia bierzmowanych pod kościołem. Albo niektórzy ministranci dający na każdym kroku świadectwo swojej 'wiary'. Dlatego uważam, że praktykowanie - owszem, jest potrzebne, ale najważniejsza jest postawa. Trzeba starać się być dobrym człowiekiem, to najważniejsze. Skrzypek z poddasza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Niestety nie zgodzę się z Twoim stwierdzeniem, że praktykowanie bez wiary jest gorsze od wiary bez uczynków. Tak, takie tłumy przystępujących do bierzmowania z przymusu są denerwujące. Temu jestem przeciwna. Ale jeśli ktoś czyni dobrze bez wiary, to wtedy to jest lepsze, niż wierzyć i nie czynić nic dobrego. Piszę tak, żeby rozgraniczyć te dwie postawy. Tobie oczywiście chodziło o praktykę z przymusu, np. rodziców, prawda? ;)

      Usuń
    2. Nawet nie tyle praktykę z przymusu, w końcu przechodzimy w życiu przez różne etapy, a rodzice decydujący się na chrzest dla swojego dziecka powinni starać się podtrzymywać jego wiarę (to już temat na inną dyskusję). Chodzi mi przede wszystkim o bezmyślność w praktykowaniu, brak świadomości, że msza jest spotkaniem z Bogiem. Abstrakcyjny przykład - lecisz na mszę, a później idziesz pobić kolegę. Albo skrajna sytuacja, którą widziałam - ministrant biegający na wszystkie msze w celu zdobycia jak największej liczby punktów, za które jest nagroda... Warto wiedzieć dlaczego i po co coś się robi. Dlatego napisałam - praktykowanie jest potrzebne, ale jakie ma znaczenie w przypadku kiedy nie pamiętasz o Bogu? Niewielkie. Dlatego ważna jest świadoma wiara, praktykowanie i postawa wobec innych i siebie. Skrzyp :)

      Usuń
    3. Oczywiście zgodzę się z Tobą. Wiara bez praktyki jest martwa i praktyka bez wiary też niezbyt pasuje. Tyle tylko, że jeżeli jest tak, jak mówisz, to to jest rzeczywiście praktyka? Czy praktykowaniem można nazwać chodzenie na mszę z przymusu lub chodzenie na nią by porozmawiać/zdobyć punkty?
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. zastanawiam się dlaczego przestałam wierzyć...raczej przez Kościół, a może to był mój świadomy wybór...pięknie piszesz o tym wszystkim, aż mnie skręca i czasem myślę, że wiele straciłam odchodząc od mojej wiary. Aczkolwiek jak już przestałam chodzić i słuchać bzdur które wygłaszał nasz ksiądz a dalej dawałam ludziom siebie moja rodzina stwierdziła, że nie mogę właśnie utrzymywać wiary w ten sposób i się lekko wku**** porzuciłam ścieżkę światłości przeszłam na inną wiarę, która wcale mnie nie jarała, a potem zrezygnowałam całkowicie...ale czy jestem przez to gorsza? czasem myślę, że tak...i mam przez to doła...zajebiście kochanie. twoje notki chyba potrafią zbliżyc do Boga...
    chuda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze możemy porozmawiać o tym w cztery oczy ;) Przykro mi, że tak się stało. Może powinnaś poszukać dla siebie odpowiedniego miejsca? Jakiegoś wyznania, które Ci się przypodoba? Albo wrócić do poprzedniego i po prostu iść do innego kościoła lub innego księdza ;)

      Usuń
  3. Dobrze, zatem opiszę jak to wygląda z mojej perspektywy - bo nie ukrywam, że chęć przeczytania czegoś na ten temat wynikała z mojej ciekawości, nie zaś z niewiedzy :)
    Osoba wierząca. Osobą wierzącą możemy nazwać osobę, która postanowiła oddać swoje życie Bogu. Która najpierw oddała swoje serce Jezusowi, następnie wyznała mu swoje grzechy, następnie odwróciła sie od nich - przez co taka osoba zyskuje zbawienie. Napisze coś szalonego dla niektórych - ale tak, człowiek może, ba! nawet powinien mieć pewność zbawienia! (Mk 16,16).
    Pamiętać należy, że zbawienie jesteśmy tylko i wyłącznie przez wiarę, z łaski Pana - Ef 2;8-10.
    Człowiek wierzący otrzymuje dary Ducha Świętego - opisane w Liście do Rzymian czy Liście do Koryntian.
    Wiara bez uczynków jest martwa - podobnie uczynki bez wiary. Z Wiary jesteśmy zbawieni.
    Totalnie chaotycznie piszę, jakoś taki dzień dzisiaj.
    Generalnie - osoba wierząca to ktoś kto wierzy w Boga, oddał mu swoje serce, żyje dla niego, stosuje się do Jego reguł zawartych w Biblii, ma osobistą relację z Jezusem.
    W razie jakichś konkretnych pytań - jestem do dyspozycji.
    Junio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Junio, że się wypowiedziałeś! Bardzo cieszy mnie Twój komentarz :) Podoba mi się Twoje argumentowanie fragmentami z Pisma Św. Wiem, że posiadasz rzetelną wiedzę i nie ośmieliłabym się posądzić o zadawanie tego pytania z powodu niewiedzy ;) Powiedziałeś w lepszy sposób to, co ja myślę. Może nie przedstawiłam tego tak dobrze jak Ty, ale to wynika z mojej ogromnej niewiedzy. Ten blog stworzyłam z egoistycznych pobudek - chciałam się dowiedzieć czegoś od czytających go osób. Po Twoim komentarzu na pewno zagłębię się w podane fragmenty :)

      Usuń